Na początku 1984 roku na polskim rynku prasowym pojawił się kwartalnik zajmujący się tematyką elektroniki powszechnego użytku. Z kolorowej okładki pierwszego numeru krzyczał śródtytuł: „Komputer domowy do samodzielnej budowy” (Cobra 1), który zachęcił pewną grupę osób do podjęcia próby budowy maszyny we własnym zakresie. Ile powstało wówczas urządzeń, do dziś nie wiadomo. Wiadomo jednak, że polskich odpowiedników Jobs’a i Woźniaka było co najmniej kilkunastu, a dziś po ponad 30 latach, do tej grupy dołączyło co najmniej 20 osób, próbując dokończyć rozpoczęte wtedy konstrukcje, czy też od nowa rozpocząć realizację marzenia z młodości o własnym, własnoręcznie zbudowany komputerze. Wśród tych osób jestem także ja.
W realizowanym działaniu fotograficznym skupiam się na uchwyceniu fenomenu komputera Cobra. Chcę pokazać wczoraj i dziś projektu komputera skazanego przez swoje „pochodzenie” (PRL) na niepowodzenie, a mimo to żyjącego i rozwijanego do dziś przez wąską grupę pasjonatów. Każda Cobra jest inna, spersonalizowana przez składającą ją osobę: piękna drewniana obudowa i zewnętrzna klawiatura; metalowa biała obudowa z czarną klawiaturą i drewnianymi bokami; migająca diodami niczym choinka obudowa z komputerem zintegrowanym z magnetofonem; kilka niedbale wyglądających płytek połączonych niezliczoną ilością kabli – w swoim projekcie chcę pokazać tę różnorodność.
Formą tej opowieści ma być ZIN, a docelowo fotograficzny odpowiednik elektronicznego KIT’u aby każdy widz mógł sam sobie ułożyć swoją wersję, by poczuć, że każda Cobra jest inna, wyjątkowa stąd nazwa Cobra X.